środa, 29 kwietnia 2015

Wiosno, witamy! :)

Cześć,

moje postanowienie częstszego pisania skutecznie psuje grafik, ale nie ma zmiłuj. Dzisiaj mam na 14 do pracy, dlatego dzisiaj będzie króciutki post. Wy pewnie szalejecie na promocjach w ROSSMANNIE i NATURZE, a ja jestem silna i nie zakupiłam nic. Chociaż przyznam się, że na jutrzejszą odsłonę -49% na kolorówkę do oczu skuszę się, ale o moich zakupach będzie osobny post, więc nie zdradzę Wam na co będę polować :) A co do nadchodzącej promocji w HEBE -40% też już mam jedną obowiązkową pozycję do zakupienia... Ale coś czuję, że nieco się poszerzy ta lista :)



Lubię ornamenty, tak, powtarzam to po raz kolejny, ale co mi tam! Wybrałam zielenie, aby powitać wiosnę, podoba się Wam takie zdobienie? :)
 

Wykorzystałam:

  • odżywka GR NAIL EXPERT BLACK DIAMOND HARDENER - baza
  • lakier CR nr 21 green tea
  • lakier GOLDEN ROSE MAGNETIC nr 104 - do stemplowania
  • odżywka EVELINE 8 w 1 - top
  • płytka BP-05 

czwartek, 23 kwietnia 2015

Nowości - zakupy WIBO, PAA TAL, BPS

Hej!

Spełniam moją obietnicę odnośnie powrotu to regularnego a bynajmniej częstszego pisania. Dzisiaj będzie o tym, co zamówiłam dla siebie w internecie i dlaczego tego jest aż tyle... :) Jedziemy!



Na pierwszy ogień biorę zamówienie z WIBO - zrobione tylko z racji posiadania kuponu z 40% obniżką. Stwierdzam, że dobrze zrobiłam korzystając z takiej okazji, a te produkty, których już używałam nie zawiodły mnie.

1. Błyszczyk LIP LACQUER ROCK WITH ME nr 2 - delikatny kolor, z nawilżającą formułą, na dodatek cudownie smakuje... 
2. Lakier 1COAT MANICURE nr 12 - połączenie szarości z fioletem i mieniącymi się drobinkami, i tak, jedna warstwa wystarcza :)
3. Lakier BB nr 2 - nudziak w odcieniach beżu
4. Rozświetlacz DIAMOND ILLUMINATOR - osławiony w blogosferze, ale czy wyprze mojego ulubieńca z poprzedniego postu?

5. Top coat GEL LIKE TOP COAT - daje żelowe wykończenie i nie pęka po kilku dniach jak robi to żelowy top z GR

6. Lakier LEATHER NAIL POLISH nr 4 - jeszcze nie używałam, ale jak pazurki podrosną... :D
7. Pomadka w płynie 12H TINT COLOR STAY - i tutaj miłe zaskoczenie, widząc to w rossmannie nie wiedziałam o cho chodzi, ale teraz już wiem :D Pomadka jest tintem, który ma wodnistą formułę, która barwi usta, na pędzelku kolor wydawał się brązowy, ale na ustach wygląda cudownie :)



Czas na największe zamówienie - ze sklepu PAA TAL, o którym nigdy bym się nie dowiedziała, gdyby nie zaobserwował on mojego bloga :) Mój koszyk w tym sklepie co chwilę zmieniał zawartość, nie wiedziałam na co się zdecydować, ale koniec końców lista została zamknięta, a zamówienie złożone, co z tego wyszło?


8. Paleta cieni SLEEK ULTRA MATTES V1 BRIGHTS 730 - cudo, cudo, cudo, pigmentacja, opakowanie, kolory, trwałość, nie spodziewałam się, że w matach mogę tak dobrze wyglądać. Na jednej palecie Sleeka nie skończę...

9. Cążki do skórek - wcześniej do wycinania skórek używałam zwykłych obcinaczek, a teraz widzę co traciłam przez te wszystkie lata... O niebo lepiej się pracuje z cążkami

10. Haftki do stanika - często znajduję idealny stanik (rozmiar miseczki), ale niestety w obwodzie zawsze trochę brakuje, dlatego też zakupiłam sobie takie praktyczne przedłużenie :)

11. Zapiętki żelowe KIWI - wiosna, baleriny i obtarcia, która z Nas tego nie zna?

12. Nóż do ciast i tortów - kupiłam z czystej ciekawości, zobaczymy jak się spisze w akcji, mi wydaje się zbyt mały, na szczęście plastik można nieco rozszerzyć i ukroić większy kawałek tortu :D

13. Lusterko - nie miałam dużego lusterka na biurko, a teraz już mam :)

14. Róż MAKE UP REVOLUTION CANDY QUEEN OF HEARTS - jak zobaczyłam po raz pierwszy to serduszko w jednym ze sklepów internetowych wiedziałam, że kiedyś będzie moje - no i jest, moim ulubionym różem!

15. Szampon DAILY DEFENSE kiwi i limonka - nie znam firmy, ale zapach mnie urzekł, dlatego go wybrałam. Bananowy kallos już się powoli kończy, szampon z Joanny ULTRA COLOR SYSTEM jest stosowany na zmianę z kallosem, więc we will see.

16. Szklany pilniczek - na zapas, według mnie to najlepsze pilniczki jakie można kupić :)

17. Pigmenty COLLECTION 2000 DAZZLE ME! nr 18 INKY i nr 21 PARADISE - upodobałam sobie pigmenty i cienie sypkie, wiec nie mogłam się powstrzymać

18. Pisak do wymazywania lakieru - praktyczne urządzenie, ale nie nadaje się do ciemnych kolorów, gdyż brudzi bardziej niż czyści. Ale dla stemplomaniaczek jest to pomocne narzędzie.

19. Lakier SALLY HANSEN COMPLETE SALON MANICURE nr 140 PEACHY KEEN - no i tutaj się rozczarowałam, 6 cienkich warstw nadal nie pokryło płytki paznokcia i były prześwity, kolor cudowny, ma nieco dziwną żelową formułę, która może smużyć

20. Pędzel HAKURO H50S - powoli będę wymieniała moje pędzle na te z wyższej półki, zaczęłam od pędzla do podkładu z racji, że one najdłużej schną. Jestem nim zachwycona :)


No i ostatnie zamówienie, ale niekoniecznie najgorsze :) Zamówienie z BPS zrobiłam tylko dlatego, że wprowadzili nowe płyteczki, taka okazja nie mogła mi umknąć no nie? :)


21. Jajeczko do podkładu - chciałam spróbować tego sposobu nakładania podkładu, jestem zachwycona efektem, natomiast pije podkład jak cholera...

22. Naklejki wodne z LUCKY BAG - mi akurat trafiły się całkiem fajne :)

23 i 24. Naklejki wodne - uwielbiam te od BPS, są to naklejki, z którymi pracuje się najłatwiej i najprzyjemniej :)

25. Kreda do włosów zielona - jako uzupełnienie do niebieskiej i fioletowej, ale poszaleję na letnich festiwalach w kolorowych włosach!

26. Płytka BP-58 - urzekły mnie ptaszki na drutach oraz żuraw wśród traw

27. Płytka BP-57 - anarchia i tyle, punk w moim sercu będzie grał do końca

28. Płytka BP-59 - słodkie kociaczki, owieczki, normalnie same słodkości :)

29. Płytka BP - 06 - dostałam ją z okazji promocji, przy zakupie 3 dowolnych płytek 1 gratis, nie jest najgorsza, ale najlepsza też nie...



30. Pędzelki do malowania akrylami - będę się uczyć i zdobić metodą ONE STROKE moje pazurki

31. Lakier do stempli BPS biały - bo słyszałam wiele dobrego i chcę się przekonać sama

32. Stempel prostokątny - mam już jeden, ale tak dobrze mi się nim stempluje, że kupiłam jeszcze jeden. Nowy okazał się mieć jeszcze lepszą i miększą gumę niż poprzedni!

33. Płytka BP-L018 - zimowe wzorki to jest to czego potrzebowałam!

34. Płytka BP -L016 - uwielbiam ornamenty, ale to już wiecie :)

35. Płytka BP-L010 - azteckie wzory wykonane przez Opal Hazlett zrobiły na mnie tak duże wrażenie, że zachciałam stemplować, a teraz mam własną płyteczkę z tego typu motywami :)

36. Płytka BP-L006 - bo jest pepitka, po prostu pepitka...

37. Płytka BP-L020 - początkowo nie chciałam jej kupować, ale się przekonałam i jestem zachwycona!

Jeśli chcecie same coś upolować w BPS to zaczęcam do skorzystania z 10% rabatu wraz z kodem:

 (RABAT OBOWIĄZUJE NA NIEPRZECENIONE ARTYKUŁY)


A Wy co ostatnio upolowałyście w internecie i co sądzicie o moich zakupach? :)

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Lovely GOLD highlighter - królowa tanich rozświetlaczy?

Cześć!

Postanowiłam, że będę pisać dla Was coraz częściej, codziennie może nie, ale raz na dwa-trzy dni chcę do Was przychodzić z nowym postem. Teraz na tapetę biorę rozświetlacz Lovely GOLD highlighter. Został on rozsławiony przez Ewę - Red Lipstick Monster, w filmie z serii "zamieniki klasyki", w którym to uznała ten produkt za niewątpliwy numer 1 jako zamiennik dla rozświetlacza The Balm - May Lou Manizer.


Rozświetlacz dostaniemy w szafach Lovely w każdym Rossmannie i Naturze. Cena produktu to 8,99 zł. Produkt zamknięty jest w plastikowym pojemniczku, zamykanym nakrętką z przezroczystym szkiełkiem. Mi niestety opakowanie zepsuło się po dwóch tygodniach użytkowania... Rozświetlacz ma formę prasowaną, dzięki czemu będzie całkiem wydajny, jednak producent nie określił gramatury, która raczej jest niewielka, myślę, że maksymalnie będą to 2-3g. Ale rozświetlacz to nie puder - nie nakładamy go na całą twarz, więc nie stanowi to problemu :)


Jak widzicie na powyższym zdjęciu -  na odwrocie opakowania nie znajdziemy informacji ani o gramaturze, ani składzie co może niektórych nieco zniechęcić. Dowiadujemy się, że jest to rozświetlacz o ciepłym odcieniu.


Tutaj widzicie strukturę oraz drobinki zatopione w rozświetlaczu, mi wzorek przypomina skórę smoka. Jeśli chodzi o konsystencję to jest przyjemna, aksamitna, bardzo łatwo się nakłada ten rozświetlacz, ale równie łatwo można sobie nim zrobić taflę, która nie będzie wyglądała korzystnie. Produkt jest raczej bezzapachowy. Ja nakładam go czubkiem pędzla do różu. 1/3 zajmuje rozświetlacz, a pozostałą róż, dzięki czemu nakładam dwa produktu ładnie rozcierając granice między nimi.


Jeśli chodzi o pigmentację, to jest bardzo dobra, może nawet za dobra. Ale dzięki temu niewielka ilość wystarczy nam do uzyskania ładnego rozświetlenia. Produkt ma lekko żółty odcień, po roztarciu jest on bardziej szampański, z racji, że złote drobinki  niwelują zółtawy kolor, dając cudowny efekt końcowy. Rozświetlacz trzyma się nawet do 8h, więc i w tej kwestii nie można mu nic zarzucić.


I tutaj już ostatnie zdjęcie, na którym widać produkt po roztarciu, skóra jest ładnie rozświetlona i wygląda niesamowicie zdrowo i promiennie, jest to idealne wykończenie dla osób, które lubią letni glow, bo słońce tylko podbija ten cudowny efekt.

Jeśli o moje potrzeby chodzi, rozświetlacz Lovely spisał się wzorowo, nie czuję więc potrzeby kupowania produktu kilkukrotnie droższego tylko z racji renomy, skoro ten spełnił w 100% moje oczekiwania :)

Stosujecie rozświetlacze? A może zastanawiacie się nad kupnem? W niedługim czasie pojawią się recenzje dwóch innych produktów tego typu - Diamond Illuminator z Wibo oraz Diamond Sparkle w kulkach z Avon :)

niedziela, 19 kwietnia 2015

DENKO - marzec.

Hej,

dzisiaj przychodzę z marcowym denkiem. Dla niewtajemniczonych, chodzi o to, aby zużyć  kosmetyk lub kosmetyki zanim zakupi się kolejne z danej kategorii. Wiadomo jak to u dziewczyn jest, mamy kilka peelingów, balsamów, kremów i innych mazideł na zapas, celem projektu jest to, aby zanim kupimy coś nowego "zdenkować", czyli dobić do dna te produkty, które aktualnie mamy w swoich zbiorach. Przy każdym "zdenkowanym" produkcie określa się to czy kupimy go ponownie, zawieramy także krótki opis, zastosowanie czy plusy i minusy danego produktu.

Ja osobiście jestem osobą, która lubi korzystać z promocji, więc moje dołączenie do projektu denko może mi nie wychodzić tak jak powinno - ale będę się starać okiełznać mój zapał do zakupów :) Oczywiście, jeśli chodzi o lakiery do paznokci takiego bana na siebie nie nałożę, kocham lakiery, a już niedługo -49% w Rossmannie właśnie na nie, więc musicie wiedzieć, że sobie pofolguję :D Dodam, że mam cały karton po butach z kosmetykami na zapas, także dołączenie się do projektu dobrze mi zrobi - zaoszczędzę więcej pieniędzy a przy tym także wolnego miejsca w biurku. Wracając jednak do projektu, niektóre z moich "zdenkowanych" produktów będą miały dodatkową etykietę, poza standardowymi:
  • kupię - dla produktów, które spełniły swoje zadanie oraz sprostały moim wymaganiom
  • być może kupię - dla produktów, które szału nie zrobiły, ale jednak miały swoje plusy
  • nie kupię - dla produktów, które w ogóle się nie sprawdziły i musiałam używać ich do zupełnie innych rzeczy niż przewiduje producent
  • nie kupię, bo już mam w zapasie - to oznaczenie będzie pojawiało się w pierwszych miesiącach denka,  kiedy to mam już w zapasie kolejne opakowanie danego produktu, a to z racji, że kupiłam lub zamówiłam od razu ilość hurtową (promocja czy cięcie kosztów przesyłki)
Postanowiłam dodać taką etykietę z racji mojego zbieractwa, tłumaczonego następująco - bo to na czarną godzinę, jak mi się skończy, ten którego teraz używam... Mam nadzieję, że z czasem ta etykieta coraz rzadziej będzie się pojawiać, a wtedy moje denko będzie takie jak zakłada pierwotny zamysł :)

Z projektem będę powracać do Was każdego miesiąca, w którym coś zużyję. Myślę, że będzie się to zdarzać raz na dwa miesiące - ale jak będzie w rzeczywistości  to zobaczymy :) Póki co wiem, że pojawi się kwietniowe denko - już "zdenkowałam" trzy kolejne produkty.

No to lecimy!


W marcu zużyłam 5 produktów.


1. Peeling cukrowy do ciała BIELENDA - produkt ma cudowny słodki, arbuzowy zapach, peeling ten należy do takich jakie lubię - ostrych zdzieraków, dzięki, którym czuję, że produkt działa. Jednak produkt nie należy do peelingów myjących, pozostawiał na skórze film jak po zwykłym mydle, czego ja osobiście nienawidzę. Stosowanie go podczas kąpieli sprawiało, że drobinki szybko się rozpuszczały, zaś mycie wanny po kąpieli to był istny koszmar. Resztki peelingu osadzały się na ściankach wanny... Przez prawie całe opakowanie peelingu byłam nim zawiedziona, przez fakty, o których wspomniałam. Pod koniec opakowania zaczęłam go stosować do dłoni i skórek, które z czasem zaczynały wkurzać, w tej roli peeling spisał się bardzo dobrze, pozostawiał dłonie gładkie i przyjemne w dotyku. Stosowanie go także w przypadku wysypu suchych skórek na skórze twarzy dało równie dobre efekty jak w przypadku dłoni. W zapasie mam peeling z tej samej serii, ale o zapachu papai. Zobaczymy jak ten się spiszę :)


 2. Olej kokosowy nierafinowany - wiele nie będę się rozpisywać, po prostu odeślę Was do mojego posta odnośnie tego produktu - klik.


3. Masło do ciała JARDINS DE PROVENCE kupione w biedronce -  był to produkt o kremowej konsystencji, zapach powalał na kolana - typowo jesienno-zimowe połączenie jabłek i cynamonu. Kupiłam to masło właśnie z racji zapachu, sądząc, że miło będzie otulać ciało w zimowe dni. I tak też było. Stosowanie masła było czystą przyjemnością, cudownie nawilżało, całkiem dobrze i szybko się wchłaniało. Sam zapach pozostawał na ciele stosunkowo krótko, bo do godziny. Są jednak dwie kwestie przez które nie wiem czy kupię go ponownie - była to oferta limitowana,  a przy długim mazaniu się masłem zapach dla niektórych w domu robił się duszący i nieznośny, do takiego stopnia, że siostra otwierała mi okno w pokoju. Do tego produktu powrócę jeszcze pisząc osobny post - żegnaj zimo, witaj wiosno II!


4. Krem do twarzy AVON z serii SOLUTION - WINTER DAY -  też nie będę się rozpisywać, po prostu odeślę Was do recenzji kremu - klik.


5. Maska do włosów AVON z serii NATURALS malina i jogurt - produkt ten pachniał nieziemsko, jednak moje włosy nie polubiły się z tą maseczką, pozostawiała je przesuszone, w żaden sposób nie były odżywione. De facto łatwiej było je rozczesać, ale maska nie zminimalizowała puszenia się moich włosów. Maseczka miała konsystencję rozwodnionego jogurtu, przez co trzeba było dać jej całkiem sporo, przez co wydajność była dość kiepska, a działanie prawie zerowe. Kiedy poznałam jagodowego litrowego Kallosa maska ta odeszła w zapomnienie. "Zdenkowałam" ją niezgodnie z przeznaczeniem - czyściłam nią pędzle, dzięki czemu cudownie pachniały przez kilka dni :)

A Wy co zużyłyście w marcu? :>

wtorek, 14 kwietnia 2015

Niebiesko mi!

Hej,

dzisiaj pokażę Wam zdobienie paznokci, które wykonałam podczas kuracji odżywkami z GR - klik. Był to drugi tydzień, kiedy już nie wytrzymałam z golasami :) Powiem Wam także, że czeka na recenzję sporo nowości, a także pokazanie Wam kilku zamówień internetowych i nie tylko - Born Pretty Store, Avon, Wibo, Paa Tal. A jakby tego było mało to jeszcze mam do pokazania Wam moje marcowe denko oraz zakupy stacjonarne w Rossmannie, Super-Pharmie, Inglocie i chyba tyle - dużo się tego nazbierało. Spokojnie, wrócę i wszystko będzie się sukcesywnie ukazywać :)

Dodatkowo pragnę poinformować moich czytelników o mojej współpracy z Born Pretty Store, pewnie już zauważyłyście baner z kodem uprawniającym do 10% zniżki - także korzystajcie do woli. Jeśli skorzysta z mojego kodu minimum 10 osób będę mogła dla Was zorganizować rozdanie z produktami od BPS - a chyba tego chcecie, bo kto nie lubi rozdań? Ja uwielbiam, chociaż żadnego jeszcze nie wygrałam :) 

Przejdźmy jednak do sedna postu - zdobienia...


Lakiery, które użyłam po prostu wpadły mi do rąk z racji iskrzących drobinek, nie spodziewałam się, że aż tak mi się spodobają. Są cudowne, mogłabym je nosić ciągle. Zakupiłam je mimo bana na lakiery - jako, że mój organizer na lakiery jest już pełny a może i przepełniony... Ale kogo to obchodzi? Już mam kolejne na oku i sobie kupię, a co się będę ograniczać :) Przecież jestem lakieroholiczką we wczesnym stadium - póki co mam około 70 lakierów w tym odzywki, bazy i top coaty, nie ma więc źle, co nie? 


Praca w Rossmannie i wykładanie kolejnych lakierów na półki nie służy mojemu lakieroholizmowi, za to bardzo cieszą się moje oczy na zobaczenie tych wszystkich cudnych kolorów na moich pazurkach. Zwłaszcza dwóch kolorków z nowej serii piaskowej Lovely... Aż się rozmarzyłam, ale jutro znowu sobie na nie popatrzę i utwierdzę w zdaniu, że muszą być moje!


Do zdobienia wykorzystałam:
  • odżywka GR NAIL EXPERT BLACK DIAMOND HARDENER - baza
  • odżywka GR NAIL EXPERT 4 IN 1 COMPLETE CARE MULTI-PURPOSE - top
  • lakier GR RICH COLOR nr 42
  • lakier GR RICH COLOR nr 39
  • resztki naklejek wodnych z BPS


środa, 8 kwietnia 2015

Olejek Alterra papaja i migdał

Cześć,

po dłuższej przerwie spowodowanej zmęczeniem po pracy, świętami i innymi takimi powracam! Mam dla Was przygotowanych tyle produktów do recenzji, że spokojnie nic nie robiąc mam materiały na najbliższy miesiąc publikacji. Jednak jeśli o paznokcie chodzi pojawią się 4 posty, w tym 2 ze zdobieniami, pozostałe będą dotyczyć produktów związanych właśnie z moim lakieroholizmem :) Pojawi się też kilka wpisów o produktach, które wcześniej uważałam za zbędne, ale wszystko w swoim czasie. A dzisiaj... Dzisiaj moja opinia olejku z Alterry papaja i migdał :)


Olejek ten dostaniecie w każdym ROSSMANIE, gdyż jest to produkt marki własnej. W cenie regularnej dostaniemy go za 18 zł, ja natomiast upolowałam go przy kasach za 10 zł (jakoś w lutym). Powiem Wam, że w cenie normalnej bym go nie kupiła... Otrzymujemy 100 ml produktu.


Produkt zamknięty jest w szklanym opakowaniu z pompką ułatwiającą dozowanie, dodatkowo mamy możliwość zablokowania pompki - jest to rozwiązanie dobre dla tych z Was, które lubią olejki nosić przy sobie :) Jedna pompka to ilość idealna na dokładne wysmarowanie obu dłoni.


Jak widać na powyższym zdjęciu stopień zużycia olejku jest całkiem znaczny, chociaż teraz, kiedy piszę tę notkę to już dobijam dna. Producent reklamuje produkt jako olejek do masażu, natomiast nie tylko do tego się nadaje, ale o tym pod koniec recenzji.



 Tutaj macie opis producenta, opakowanie oklejone jest naklejką w języku polskim, niestety mi trafił się egzemplarz z naklejką naklejoną tak, że może być Wam ciężko odczytać drugą kolumnę opisu, ale dacie radę, prawda? :)


Skład przedstawia się następująco:
Glycine Soja Oil, Ricinus Communis Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Zea Mays Germ Oil, Sesamum Indicum Seed Oil, Triticum Vulgare Germ Oil, Vitis Vinifera Seed Oil, Carica Papaya Seed Oil, Olea Europaea Fruit Oil, Persea Gratissima Oil, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Parfum, Limonene, Tocopherol, Linalool, Geraniol, Helianthus Annuus Seed Oil, Citral, Citronellol, Farnesol.

Skład jak widzicie jest powalający, żadnych parabenów, polepszaczy, barwników sama natura, nie bez powodu olejek ten otrzymał certyfikat kosmetyku naturalnego.

Jeśli chodzi o zapach jest to przyjemny słodki zapach, który przypadnie do gustu każdemu. Mi nieco przypomina nadzienie pomarańczowych cukierków nimm2. Konsystencja produktu to pogranicze oleistej i wodnej substancji. Nie zostawia na ubraniach tłustych plam kiedy przypadkiem się czegoś dotkniemy. W ekstremalnych warunkach plamy spierają się bez problemu.

Olejek działa bardzo dobrze, nawilża skórę, pozostawiając ją gładką, pachnącą. Zapach utrzymuje się stosunkowo krótko - u mnie około 1 godziny. Skóra po wchłonięciu się produktu (które następuje bardzo szybko) jest promienista i wygląda na zdrową :)

Tak jak już pisałam produkt ten nie tylko nadaje się jako olejek do masażu, chociaż w tej wersji użytkowania jest najprzyjemniejszy, bo chyba nie ma takiej osoby, która nie lubiłaby masażu wykonanego przez ukochaną osobę :D Ja stosowałam ten olejek także do:
  • olejowania paznokci - dobrze się wchłania, nawilża i odżywia skórki, dzięki czemu są wypielęgnowane a skóra dłoni niesamowicie miękka
  • olejowanie włosów - ale tylko końcówek, spisał się dobrze, włosy nie rozdwajały się a także nabrały większego blasku po kilku użyciach
  • balsamowania ciała - zwłaszcza do miejsc, w których mam szorstką i mega przesuszoną skórę, czyli na łokciach i kolanach, zauważyłam lekką poprawę koloru skóry w tych obszarach, nawilżenie było ok, chociaż mogłoby być lepsze
  • kremowania skóry twarzy - bardzo dobrze wygładził, odżywił skórę i sprawił, że stała się bardziej promienista, olejek nakładam na noc i pozostawiam do wchłonięcia, jednak u niektórych może się nie sprawdzić w tej roli i powodować wypryski
Podsumowując wszystko co przeżyłam z tym produktem śmiało mogę go Wam polecić, zapach, konsystencja a także wachlarz zastosowań jest adekwatny do ceny, a sama jakość produktu powala. Skład jest bardzo dobry. 

Natomiast odpowiadając czemu nie kupię olejku w regularnej cenie - otrzymujemy 100 ml produktu za 18 zł, ja za nierafinowany olej kokosowy 500 ml zapłaciłam 20 zł, lepiej się spisał niż ten z Alterry, dodatkowo mogłam go stosować również jako preparat do demakijażu i nie tylko.

A Wy stosowałyście ten olej? Co o nim sądzicie, jak go eksploatowałyście? Czekam na Wasze odpowiedzi :)

Mam pytanie do Was: lubicie czytać posty z projektu denko? Marzec przyniósł mi kilka zużytych produktów,  i w kwietniu się na to zapowiada, ale nie wiem czy chcecie czytać posty o tej tematyce, koniecznie dajcie mi znać w komentarzach!
© Agata | WS.