niedziela, 31 maja 2015

Recenzja folii transferowej od BPS

Cześć!

Dzisiaj będzie o folii transferowej od Born Pretty Store.


Folię otrzymujemy w plastikowym pojemniczku z nakrętką. Otrzymujemy ponad metr folii o szerokości 2,5 cm. Za folię musimy zapłacić 2,99$, jednak od dłuższego czasu są w promocji i kosztują 0,99$. Do wyboru mamy kilkanaście kolorów i wzorów.

Produkt znajdziecie pod tym linkiem - klik.


Ja wybierając rzeczy do testowania myślałam, że wybieram srebrną folie i uzyskam efekt lustrzanych paznokci. Niestety folia okazała się być złota... Ja wybrałam numer 12, teraz już wiem, że srebrna to numer 10.


Sama aplikacja nie jest zbyt trudna. Wystarczy przyciąć odpowiednio duży kawałek folii i przyłożyć ją na prawie wyschnięty lakier bazowy, po czym ściągnąć listek folii i cieszyć się efektem. Jednak, aby tak było musiałam kilka razy przykładać i dociskać folię, gdyż nie pokrywała całego paznokcia. Zaś uzyskanie efektu paznokcia pokrytego tylko i wyłącznie folią, tworząc błyszczącą złotą taflę nie powiodło mi się. Myślę, że nawet przy użyciu kleju do folii transferowych nie uda mi się to... Ale na pewno spróbuję!

Takie oto zdobienie przygotowałam z folią, zdjęcie po lewej robione w słońcu, a to po prawej nieco dalej od okna. Na prawym zdjęciu lepiej widać połysk jaki daje folia.


Moja ocena: 4/5

Inne ciekawe produkty do paznokci znajdziecie w dziale nail art.


Przypominam Wam, że możecie również skorzystać z kodu, umożliwiającego Wam uzyskanie 10% rabatu na nieprzecenione artykuły w sklepie BORN PRETTY STORE 




wtorek, 26 maja 2015

Recenzja mini folii od BPS

Cześć!

Dzisiaj zrecenzuję dla Was mini folie do paznokci otrzymane w ramach współpracy z Born Pretty Store.
 

Za zestaw 12 folii musimy zapłacić $7,56. Otrzymujemy 12 pojemniczków, a w nich 4 rodzaje folii, 
z każdego po 3 słoiczki:
  • złotą z niebieskimi refleksami
  • miedzianą ze srebrnymi refleksami
  • srebrną
  • złotą
Produkt znajdziecie pod tym linkiem - klik.


W każdym pojemniczku znajdziemy arkusz folii o wymiarach około 4 x 5cm. 
Folia jest cieniutka i bardzo delikatna. Nie przypomina folii transferowej, która naklejona jest na bezbarwną folię. Produkt ten nakłada się na prawie wyschnięty lakier, lekko dociskając. Aplikacja jest początkowo nieco problematyczna, ale z każdym kolejnym paznokciem jest coraz łatwiej. Folię można marszczyć dodatkowo uzyskując fakturę na pazurkach. Można też nierówności pokryć top coatem, aby wygładzić płytkę paznokcia ze zdobieniem.


 A tutaj przedstawiam Wam moje zdobienie z wykorzystaniem złoto-niebieskiej folii wraz z czarnym lakierem jako baza. Efekt, jaki uzyskałam bardzo mi się podobał, a Wam? :>

Moja ocena: 4/5 - z racji delikatności folii

Inne ciekawe produkty do paznokci znajdziecie w dziale nail art.


Przypominam Wam, że możecie również skorzystać z kodu, umożliwiającego Wam uzyskanie 10% rabatu na nieprzecenione artykuły w sklepie BORN PRETTY STORE 



niedziela, 24 maja 2015

Koronka na żądanie!

Hej,

dawno nie pokazywałam Wam żadnego zdobienia, sama zresztą nie wiem czemu. Dzisiaj prezentuje Wam pazury mojej mamy, która początkowo sceptycznie była nastawiona do mojego pomysłu. Jednak efekty tak się jej podobały, że przestała narzekać i coraz częściej prosi mnie o zrobienie jej paznokci.

 
 

Bardzo możliwe, że w niedługim czasie nastąpi w moim życiu zmiana o 180 stopni, ale póki co nie zdradzę co to takiego. Po prostu jeszcze nie wiem czy się uda, ale jestem pozytywnie nastawiona! :D


 Do zdobienia wykorzystałam:

  • odżywka EVELINE 8 w 1 - baza
  • lakier EVELINE miniMAX nr 956
  • lakier do stempli EVONAILS biały
  • lakier WIBO GEL LIKE TOP COAT - top coat
  • płytka BP-L020
Jeśli chodzi o tę płytkę, to nie byłam do niej przekonana, po ściągnięciu folii nic w niej mnie nie zachwyciło, ale po odbiciu wzorów na pazurki - wielkie WOW! Oczywiście jakość płytki - pierwsza klasa, jak zawsze zresztą. Co do samego lakieru z Eveline, to jest przepiękny, chociaż sam bez stempli wyglądał lepiej... Na przyszłość wiem, by nie odbierać mu uroku stemplami bądź innymi zdobieniami.

Jesteście za tym, abym pokazywała Wam zdobienia, które wykonuje swojej mamie? :)

środa, 20 maja 2015

Recenzja kuleczek do mieszania lakieru od BPS

Hej,

wreszcie po trudnych przeprawach piszę dla Was recenzję kuleczek do mieszania, które dostałam w ramach współpracy z Born Pretty Store.

 
Za 20 kuleczek musimy zapłacić $2,90, chociaż aktualnie są w promocji.
Produkt znajdziecie pod tym linkiem - klik.


Każda kuleczka ma 5 mm średnicy, łatwo ją wrzucić do każdego lakieru. Wykonane są ze stali, dzięki czemu nie zardzewieją. 
Dodatkowo służyć będą długie lata, ponieważ po wyczyszczeniu możemy ponownie ich użyć. 


Rozwarstwienie lakieru często spotyka te starsze egzemplarze w naszych zbiorach lub te, które poznały się ze słońcem aż nadto, samo wymieszanie często nie przynosi oczekiwanych rezultatów, 
a sam problem powraca jak zmora. Zaś szalone machanie ręką prowadzi nie raz do bólu. Dobrze, że mamy pomocnika w postaci małej stalowej kuleczki, która zrobi to w o wiele szybszym tempie i niejako za nas, jakby nie patrzeć. Wystarczy ją wrzucić do lakieru i dokładnie wymieszać. Nie ma co się rozwodzić, najlepiej zobaczenie efekty:








Sami widzicie, że dają radę. Taka mała i prosta rzecz, a świetnie sobie radzi!

Moja ocena: 5/5

Inne ciekawe produkty do paznokci znajdziecie w dziale nail art.


Przypominam Wam, że możecie również skorzystać z kodu, umożliwiającego Wam uzyskanie 10% rabatu na nieprzecenione artykuły w sklepie BORN PRETTY STORE

piątek, 15 maja 2015

Eveline MAGICAL GEL - recenzja nowości

Cześć,

dzisiaj przychodzę do Was z recenzją pewnej nowości. Będzie to pierwsza recenzja dostępna w internecie tego oto produktu. A pisać będę o MAGICAL GEL od Eveline.


Jest do dwu krokowy system, dzięki któremu mamy uzyskać długotrwały i profesjonalny manicure utrzymujący się aż do 10 dni i to bez użycia lampy UV.



W skład zestawu wchodzą dwa produkty:
  • krok 1 – kolor
  • krok 2 – top coat
Obie buteleczki mają pojemność 5 ml i fajny pędzelek, przypominający ten z lakierów GR Rich Color. Za taki zestaw zapłacimy w rossmannie 14,99 zł. Ja zakupiłam go w promocji -49%, więc zestaw kosztował mnie 8,66 zł. Do wyboru mamy dwa kolory: różowy i czerwony.



Samo nakładanie produktu jest łatwe i przyjemne, dodatkowo muszę dać duży plus temu produktowi za szybki czas schnięcia lakieru jak i top coatu. Lakiery nie smużą i mają przyjemną konsystencję, dzięki, której z produktami pracuje się bardzo dobrze.


 Na powyższych zdjęciach można odczytać skład obydwu produktów, no i jakby nie patrzeć nie ma do czego się przyczepić. Jednak za tajemniczymi CI XXXXX kryją się składniki, które nie są obojętne dla zdrowia. Teraz niestety ich Wam nie rozpiszę, ale przy ewentualnym zainteresowaniu zrobię edit posta, uzupełniony o te informacje.

A teraz czas na efekty:



Paznokcie malowałam w sobotę rano. Róż to nie mój kolor, ale wyjątkowo dobrze mi się go nosiło. De facto wyglądały na żywo jak żele. Zaś zrobienie stempli na tym "żelu" było banalne, zupełnie jakbym robiła je na zwykłym lakierze. Całość ładnie błyszczała i trzymała się całkiem nieźle. Codzienna praca przy wykładaniu szaf kosmetycznych, równaniu półek, sprzątani, mycie naczyń - no łatwych warunków do testów im nie załatwiłam, musicie to przyznać :)



Tak wyglądają pazurki po 6 całych dniach noszenia. Lakier lekko się starł na końcówkach i w kilku miejscach delikatnie odprysnął. Efekt błyszczenia utrzymywał się do samego końca życia tego zdobienia.

Czas na podsumowanie!

Plusy:
  • połysk i dobra imitacja zdobienia żelowego
  • łatwość w stosowaniu
  • szybki czas schnięcia
  • dostępność
  • pędzelek
Minusy:
  • tylko dwa kolory lakieru bazowego
  • krótsza trwałość niż gwarantuje producent
  • mała pojemność produktów i tajemniczy skład
      
    Dodatkowo pragnę zwrócić Wam uwagę, że lakier bazowy to najzwyklejszy lakier, więc niezależnie jakiego lakieru użyjecie to z top coatem uzyskacie efekt żelowego manicure. Śmiało mogę polecić ten produkt mimo kilku minusów, bo efekt, który się uzyskuje jest warty grzechu. Zaś trwałość dla mnie jest wystarczająca, chociaż dla niektórych może to być i tak za mało. Ja jestem zadowolona i polecam Wam stosowanie tego top coatu, bo działa cuda :)

wtorek, 12 maja 2015

Ratunek dla ulubionego lakieru - rozcieńczalnik do lakieru od Inglota

Hej!

Jakiś czas temu pokazywałam zdjęcie torebki z inglota, zadeklarowałam, że osoba, która odgadnie jej zawartość otrzyma prezent. Jednak nikt nawet nie spróbował się podjąć tego zadania. Dlatego też dzisiaj to ja powiem Wam co jest w tej torebeczce :)


Każda z nas na pewno posiada swój ulubiony lakier, który trzyma i trzyma. Co z tego, że jest już gęsty i nie nadaje się do niczego. No ale przecież szkoda go wyrzucić, a często jest tak, że nie po drodze nam do drogerii po nowy egzemplarz... Z rozwiązaniem przychodzi rozcieńczalnik lakieru od Inglota.


Produkt dostępny jest w sklepie internetowym i wyspach Inglota. Za 9 ml zapłacić musimy 14 zł. Otrzymujemy małą, szklaną buteleczkę, zawierającą eliksir młodości, a może raczej płynności dla lakierów :) Cena jest przystępna, zwłaszcza, że niewielka ilość preparatu jest potrzebna, aby ożywić gęsty lakier.



Na odwrocie otrzymujemy informacje o produkcie i o tym jak go stosować. Zależnie od stopnia zagęszczenia ratowanego lakieru i jego ilości w buteleczce dodajemy niewielką ilość rozcieńczalnika i mieszamy lakier, aż do otrzymania konsystencji, która nam odpowiada. Ja zauważyłam, że w ciężkich przypadkach musiałam dodać 5 kropli rozcieńczalnika. Jest jednak pewne ALE... Mianowicie jest to coś, co stanowi minus tego produktu - brak pipetki, dzięki której można byłoby odmierzyć dokładną ilość preparatu bez rozlewania go. Przy pierwszych próbach mi też się to zdarzyło. Dlatego muszę znaleźć jakąś pipetkę, by móc sobie dozować ten produkt bez niepotrzebnego marnowania go.


Jak na cieniasa (thinner'a) to małe cudeńko jest ratunkiem dla każdego lakieru. Sprawdza się bardzo dobrze i przede wszystkim działa. Nie szkodzi lakierowi, tak jak dodany do lakieru zmywacz do paznokci. Myślę, że jest to must have dla każdej lakieroholiczki, która liczy się z tym, że kiedyś ulubiony kolor lakieru zniknie z półki w drogerii. 

A Wy stosujecie takie bajery, czy jednak stronicie i uważacie za zbędne? :>

sobota, 9 maja 2015

AVON Planet Spa - ORIENTAL RADIANCE

Hej,

dzisiaj przychodzę do Was z moją opinią o produktach z serii Planet Spa od Avonu, konkretnie opowiem Wam o zestawie ORIENTAL RADIANCE, czyli pięknie brzmiącym Blasku Orientu.


W skład zestawu wchodzą kolejno:
  • energetyzujący kremowy peeling do twarzy Blask Orientu 
Opis producenta: 
Energetyzujący peeling do twarzy z ekstraktem z białej herbaty. 
•  złuszcza skórę, usuwając zanieczyszczenia i martwy naskórek
•  oczyszcza pory, odświeża i dodaje skórze energii 
•  odświeża, wygładza i rozświetla skórę

Jak działa: Kremowy peeling do twarzy złuszcza skórę, usuwając zanieczyszczenia i martwy naskórek, oczyszcza pory i dodaje skórze energii. Biała herbata jest znana ze swoich właściwości antyoksydacyjnych, nadając skórze zdrowy i młody wygląd. Dla każdego typu skóry. Testowany klinicznie i dermatologicznie. 

Jak stosować: Niewielką ilość peelingu rozprowadź po skórze twarzy, delikatnie masując. Dokładnie spłucz. 

  • Emulsja do mycia twarzy przywracająca równowagę skóry Blask Orientu
Opis producenta:
Emulsja oczyszczająca z ekstraktem z białej herbaty. 
•  głęboko oczyszcza skórę, przywracając jej równowagę 
•  zmniejsza widoczność porów 
•  z łatwością usuwa makijaż 

Jak działa: Emulsja w żelu głęboko oczyszcza skórę, zmniejszając widoczność porów oraz usuwając makijaż. Przywraca równowagę skórze. Biała herbata jest znana ze swoich właściwości antyoksydacyjnych, nadając skórze zdrowy i młody wygląd. Testowana klinicznie i dermatologicznie. 

Jak stosować: Stosuj rano lub wieczorem. Delikatnie rozprowadź na zwilżonej skórze. Dokładnie spłucz letnią wodą. Osusz twarz suchym, miękkim ręcznikiem. 

  • Energetyzująca maseczka do twarzy Blask Orientu
Opis producenta:
Oczyszczająco-energizująca maseczka do twarzy z ekstraktem z białej herbaty.
  oczyszcza skórę, usuwając zanieczyszczenia i martwy naskórek
  pomaga zachować równowagę skóry
  odświeża skórę i dodaje jej energii

Jak działa:
Energetyzująca maseczka do twarzy oczyszcza skórę, usuwa zanieczyszczenia i martwy naskórek oraz przy regularnym stosowaniu pomaga zachować równowagę skóry. Biała herbata jest znana ze swoich właściwości antyoksydacyjnych, nadając skórze zdrowy i młody wygląd. Formuła "peel off" tworzy warstwę, którą usuniesz jednym ruchem. Testowana klinicznie i dermatologicznie.

Jak stosować:
Nałóż cienką warstwę na twarz i pozostaw do wyschnięcia. Następnie Ściągnij maseczkę i dokładnie spłucz. Osusz skórę ręcznikiem.


No to teraz czas na moją opinię. 

Wśród tych kosmetyków jest jeden, który pokochałam, jeden, który jest mi obojętny, natomiast trzeci po prostu mnie rozczarował, jak chyba jeszcze żaden kosmetyk pielęgnacyjny...

Zdecydowanym zwycięzcą jest kremowy peeling z lekkimi granulkami złuszczającymi, na dodatek świetnie sobie one radzą z tym zadaniem (w co szczerze wątpiłam). Sam zabieg umila zapach jak i konsystencja kosmetyku. Skóra jest oczyszczona, odświeżona i przede wszystkim nie jest ściągnięta po peelingu. Otrzymujemy 75 ml kosmetyku w tubie zamykanej na klik, bez problemu można wydobyć kosmetyk do końca.

Kosmetykiem, który jest mi zupełnie obojętny to maseczka do twarzy. Nie należę do fanów masek peel off, czekanie aż wyschną i dadzą się ściągnąć to dla mnie udręka. Jednak w  przypadku tej maseczki, efekty są zgodne z tym, co gwarantuje nam producent. No i nie zapominajmy o pięknym, delikatnym zapachu białej herbaty, cudo! Gdyby ten produkt był maską, która po prostu zasycha i się ją spłukuje, to byłaby ona jedną z moich ulubionych masek z Avonu :) Opakowanie jest takie samo jak w przypadku peelingu. Sam produkt ma żelową konsystencję.

No i totalnym przegranym w tym zestawie jest emulsja, która po prostu nie nadaje się do użytku. Podrażnia skórę oraz strasznie szczypie w przypadku dostania się do oczu. Zapach nieco różni się od zapachu peelingu i maski, jest jakby bardziej chemiczny. Emulsja ma żelową konsystencję, która mimo wszystko nieźle doczyszcza skórę. Jednak efekt po - czyli zaczerwieniona i podrażniona skóra nie są warte tego dobrego doczyszczenia. Otrzymujemy 150 ml produktu zamkniętej w butelce z pompką, co jest bardzo praktycznym rozwiązaniem.

Ja zakupiłam ten zestaw w promocji tylko dla konsultantek - za trzy produkty zapłaciłam 15 zł, czyli 5 zł za jedną sztukę. Cena jest śmieszna, mimo to normalnie używam tylko peelingu. Reszta mnie nie zachwyca. Chociaż i tak żal mi wyrzucić tę emulsję - myślę, że świetnie spisze się do mycia pędzli, zwłaszcza tych do podkładu, we will see :)

A Wy posiadacie któryś z tych kosmetyków?

środa, 6 maja 2015

DIAMOND ILLUMINATOR - druga część trylogii o moich rozświetlaczach

Hej,

dzisiaj przychodzę do Was z kontynuacją postów o moich rozświetlaczach, na drugi rzut idzie WIBO i DIAMOND ILLUMINATOR. Czy jest tak genialny jak chwalą go na blogach i YT?


To cudeńko znajdziemy w drogeriach z szafą WIBO, kosztuje on około 10 zł, Otrzymujemy czarne, zgrabne pudełeczko zamykane na zatrzask, który działa jak dla mnie nawet aż za bardzo. Otwierane wieczko ma okienko, przez które widać kolor produktu.  Producent niestety nie określił ile produktu zawiera opakowanie, ale myślę, że gramatura będzie wynosiła około 3-4 gramów.


Na odwrocie widzimy informacje o producencie, produkcie, dacie ważności. Mamy także małą ściągawkę, która przedstawia nam na jakie partie twarzy nakładać rozświetlacz.


Rozświetlacz ma formę prasowaną, ma miłą konsystencję, ładnie rozprowadza się na skórze. Ma niewielkie złote drobinki.


Pigmentacja jest raczej średnia, dzięki czemu osoby mniej wprawione w makijażowym boju nie zrobią sobie nim krzywdy :) Ma typowo szampański kolor. Jeśli chodzi o trwałość to u mnie trzyma się około 6h w niezmienionej formie.


Tak wygląda rozświetlacz po roztarciu na dłoni. Otrzymujemy lekko i bardzo delikatnie rozświetloną skórę, efekt jest przyzwoity i całkiem naturalny.

Zapraszam Was również na poprzednią odsłonę trylogii, w której opisywałam rozświetlacz LOVELY - GOLD highlighter - kilk

Czekajcie na recenzję trzeciego tego typu produktu, a potem na wyłonienie królowej rozświetlaczy :)

poniedziałek, 4 maja 2015

DENKO - kwiecień.

Hej,

skoro w poprzednim miesiącu pojawiło się denko, a mało tego podobało się Wam, to zamierzam dalej zbierać przez cały miesiąc puste opakowania, trzymać je w biurku i przesuwać z miejsca na miejsce. A to wszystko dla Was :)

Przypominam Wam etykiety, jakich używam:

  • kupię - dla produktów, które spełniły swoje zadanie oraz sprostały moim wymaganiom
  • być może kupię - dla produktów, które szału nie zrobiły, ale jednak miały swoje plusy
  • nie kupię - dla produktów, które w ogóle się nie sprawdziły
  • nie kupię, bo już mam w zapasie - to oznaczenie będzie pojawiało się w pierwszych miesiącach denka,  kiedy to mam już w zapasie kolejne opakowanie danego produktu, a to z racji, że kupiłam lub zamówiłam od razu ilość hurtową (promocja czy cięcie kosztów przesyłki)


1. Szampon KALLOS bananowy - początkowo spisywał się rewelacyjnie, domywał włosy, a w połączeniu z maską dawały niesamowity błysk i miękkość, jednak 1 litr szamponu to zdecydowanie za dużo, zwłaszcza, gy nie używa się go na przemian z innym. Po około połowie opakowania włosy szybciej się przetłuszczały, były matowe i nijakie.

2. Płyn do kąpieli ROSSMANN brzoskwinia -  kiedyś kupiłam płyn z tej serii, ale o zapachu zielonego jabłuszka, które pięknie pachniało. Tak samo jest i z tym brzoskwiniowym płynem, jednak niezbyt mocno się pieni. U mnie służył do robienia piany, co i tak wychodziło mu kiepsko. A w kolejce czeka płyn różany z tej samej serii, jakoś nie cieszę się na "nowość" kąpielową, która tylko pięknie pachnie.

3. Peeling do ciała AVON PLANET SPA Tajski Kwiat Lotosu - delikatny peeling o przepięknym zapachu, mimo niezbyt mocnych drobinek złuszczających lubiłam go. Nie wiem czy kupię, a to tylko dlatego, że chce wypróbować wszystkie zapachy peelingów jakie są dostępne w drogeriach i w AVONIE.

4. Peeling myjący JOANNA czarna porzeczka - super zdzierak, dawał sobie radę z moimi suchymi skórkami na brodzie, czole, przy nosie, a na dodatek ładnie pachniał. Tak samo jak w przypadku peelingu do ciała z AVONU - najpierw wypróbuję wszystkie dostępne zapachy, a potem wrócę do tych ulubionych :) Rozsądne podejście?

Teraz czas na produkty, których nie wykorzystałam, ale nadają się do wyrzucenia z racji przeterminowania:

5. Cień matowy do powiek MYSECRET granatowy - lubiłam ten cień, jednak pigmentacja nie powalała, strasznie się osypywał.

6. Cień matowy do powiek MYSECRET czarny - pigmentacja tego cienia była genialna, jednak osypywał się tak samo jak ten granatowy, dodatkowo w krótkim czasie skruszył mi się i przerobiłam go na sypki cień, przełożyłam go do pojemniczka z sitkiem po srebrnym sypkim cieniu z AVONU.

7. Róż EDITT COSMETICS - nie wiem czemu zdecydowałam się na tak tani i jak się okazało tandetny róż. Zero koloru, jedynie drobinki, które dawały ładne glow na buzi, ale odkąd używam rozświetlaczy nie jest mi on potrzebny do szczęścia.

8. Puder brązujący SENSIQUE nr 101 - totalnie nie przypadł mi do gusty, odkryłam go w zakopanych głęboko w szafie kosmetykach mamy, nie używała go, więc zwędziłam... Jak widać uratowałam mamę przed fatalnym produktem.

9. Cienie SENSIQUE nr 3-106 i 3-103 - są to moje pierwsze cienie, z których kiedyś byłam zadowolona, ładna pigmentacja, nienachalne drobinki, Dawało się nimi zrobić dzienną wersję przydymionego oka. Stosunkowo niedawno królowało u mnie połączenie cienia  z MAYBELLINE COLOR TATTOO - On and on bronze z fuksją SENSIQUE

10. Eyeliner kupiony w chińczyku - skusiło mnie tylko limonkowe opakowanie (uwielbiam ten kolor), użyłam go kilka razy, a potem leżał... Ma gąbeczkę zamiast pędzelka, kruszy się, jedynie pigmentacja była na plus.

11. Korektor LOVELY nr 1 - okropna konsystencja, zero krycia, wchodzi i uwydatnia fakturę skóry, szybko się kończy, ale w tym przypadku to chyba dobrze. Nikt nie wytrzymałby zbyt długo z tak okropnym korektorem.

12. Dwustronna kredka do oczu AVON silver & black - super miękka kredka, natomiast póki co zdecydowanie wolę eyelinery. Koniec końców kredki idą póki co w odstawkę, chociaż mam kilka stosunkowo nowych z GOLDEN ROSE, LOVELY, SENSIQUE, MISS SPORTY i NYC :)

Pewnie zauważyłyście, że niektóre cienie otrzymały pozytywną opinię, a jednak nie zamierzam ich kupować. Muszę się Wam z tego wytłumaczyć - aktualnie stawiam na palety cieni oraz na dobre pigmenty i cienie sypkie, po prostu przypadły mi do gustu. Nie urządza mnie już posiadanie kilkadziesisięciu pojedynczych, małych pudełeczek z cieniami.

Zdenkowałam jeszcze pastę LACALUT, ale opakowanie z rozmachu wyrzuciłam, ale do tej pasty zawsze wracam, kupuję ją zawsze, gdy jest w promocji za 8,99 zł :)

Przyznam się Wam także do tego, że dzisiaj miałam wolne i porobiłam zdjęcia produktów do recenzji, niedługo zaleję Was falą recenzji. Jako, że tyle tego jest muszę ograniczyć moje zakupy, bo nie nadążę z pisaniem dla Was, ale jeszcze tylko -49% na lakiery i produkty do ust w rossku i koniec jak na najbliższy czas. Trzymajcie za mnie kciuki, bym się nie rozpędziła z zakupami. A za kilka dni post z nowościami zakupionymi stacjonarnie, będziecie czekać? :)

niedziela, 3 maja 2015

ROSSMANNOWE łupy.

Cześć,

wszystkie cieszymy się na magiczne słowo promocja, przecena, obniżka, a jak widzimy -49%, to aż oczy się świecą, a portfel odczuwa zbliżające się spustoszenie... Ale skoro jest już okazja, to czemu by nie skorzystać? Pierwszą odsłonę (podkłady, bazy, pudry, korektory, róże, bronzery) ominęłam bokiem, ale na kolorówkę do oczu już się skusiłam. Wszystko z powodu kończenia się mojego czarnego eyelinera. Znalazły się też produkty, które chciałam po prostu spróbować na sobie, co kupiłam? Same zobaczcie! :)


1. BELL HYPOAllegric maskara wydłużająco-pogrubiająca nr 30, czyli w kolorze niebieskim. Początkowo nie planowałam jej kupować, ale gdy jedna z klientek pomalowała sobie rzęsy testerem stwierdziłam, że ja go też muszę mieć, no i mam :) Ma zwykła prostą szczoteczkę.

2. EVELINE maskara VOLUME CELEBRITIES - tusz o działaniu podkręcająco-wydłużającym, zakupiłam ją bo czytałam wiele o niej dobrego, czas się przekonać na własnych rzęsach ;p Posiada silikonową szczoteczkę rozszerzającą się przy końcu.

3. LOVELY eyeliner matte - granatowy matowy eyeliner, wiecie jak cudownie wygląda z niebieskim tuszem?

4. LOVELY nude eye pencil x 2 - nudziakowa kredka na linię wodną i do podkreślania brwi, chyba każda dziewczyna powinna ją mieć, dzięki niej osiągnięcie efektu szerzej rozstawionych oczu, rozświetlonego spojrzenia czy powiększonych ust jest możliwe i banalnie proste :)

5. LOVELY eyliner glossy - czarny błyszczący eyeliner, jeszcze nie otwierałam go, ale czuje, że spodoba mi się tak samo jak ten granatowy z serii matowej :)


Tutaj macie rachunek, jak widać groszowe sprawy... Nie kupowałam produktów droższych marek z racji, że rzeczy tego typu schodzą u mnie jak woda, a szczerze mówiąc różnicy między eyelinerami Bourjouis a Wibo czy Lovely nie widzę, poza uchwytem, który leży nieco lepiej w dłoni, ale czy dopłacanie kilkudziesięciu złotych dla wygody jest opłacalne? Według mnie nie :)



A co Wy upolowałyście? Co zamierzacie kupić na promocji lakierowo-ustowej (6 - 10.05), i czy odwiedzicie HEBE z racji przegapienia ROSSMANNOWYCH promocji? ;> Bo ja tak! Przecież w rosku nie ma Catrice i Gosha!

No i teraz muszę się Wam pochwalić, powiedziałam Mu TAK! :)
© Agata | WS.