wtorek, 27 września 2016

Nowości - sierpień i wrzesień.

Hejo!

Mam za sobą ukończone wyzwanie kosmetyczne. Muszę przyznać, że dla mnie pisanie raz w tygodniu było wyzwaniem. :D Przez to też zaniedbałam inne posty. Dzisiaj pokażę Wam moje łowy z sierpnia i września. Zapraszam.















































Wiele z tych rzeczy trafiło do magicznej szufladki w komodzie - ZAPASY! Jednak część z tych produktów miałam i sprawdziły się u mnie. Kilka produktów trafiło z czystej ciekawości do koszyka, inne z polecenia.

Musze przyznać, że największymi odkryciami dwóch ostatnich miesięcy są węglowe maseczki od Bielendy, pianka do oczyszczania twarzy Avon z serii NutraEffects oraz gąbeczka For Your Beauty z Rossmanna. 

Były też produkty, które mnie nie zachwyciły - peeling z Alterry, jedyne granulki ścierne jakie ma to wiórki kokosowe, dodatkowo mocno śmierdział alkoholem. Peeling z Perfecty do twarzy też nie przypadł mi do gustu, posiada zbyt delikatne granulki ścierne. Dwufazówka z Bielendy oraz płyn micelarny z AA również nie są już mile widziane w mojej kosmetyczce. Są niewydajne i kiepsko zmywają makijaż.

wtorek, 13 września 2016

DENKO - lipiec i sierpień.

Hej!

Jakoś umknęło mi przez ostatnie dwa miesiące napisanie o postu denkowego, ale nie ma tego złego. Dzisiaj będzie mega denko z lipca i sierpnia. Nie ma co przedłużać, bo i tak ten post będzie długaśny.
  • kupię
  • być może kupię
  • nie kupię
  • nie kupię, bo już mam w zapasie


Kofeinowy szampon Alterra - uwielbiam to jak dział, włosy de facto są jakby pobudzone, dobrze umyte, a to najważniejsze.


Maseczka Turkish Spa Avon seria Planet Spa - lubiłam ją, bo nie była to maseczka peel off, a do takich nie jestem przekonana. Po zmyciu czułam mega odświeżenie i oczyszczenie skóry. 


Maseczka Perfectly Purifying Avon seria Planet Spa - ta maseczka to moja ulubiona, mocno oczyszcza, odświeża i de facto reguluje nadmiar wydzielanego sebum, maska idealna na upalne miesiące.


Pasta Lacalut - moja ulubiona, aktualnie używam wersji White&Repair, i na dodatek mam jeszcze dwie w zapasie.

 Żel micelarny Oceanic 4LongLashes - rewelacyjny produkt o super składzie. Pierwszy raz spotkałam się z produktem typu żel micelarny i muszę przyznać, że podobała mi się ta formuła.Stosowałam go w czasie, gdy na OCM nie miałam siły i nie czułam się winna, że zaniedbałam oczyszczanie twarzy tą metodą. Mam nadzieję, że będzie można go kupić normalnie, ja dostałam go jako gratis do dużych zakupów.


Spray po opalaniu Avon - produkt idealny na letnie słoneczne problemy. Rewelacyjnie chłodził, łagodził oparzenia. Jednocześnie przepięknie pachniał i zapobiegał złuszczaniu się skóry.


Żel antybakteryjny Clean Hands z jagodą acai - jest o mój must have w kieszeni fartucha w pracy, gdy nie ma czasu na mycie rąk, to zawsze znajdę moment by użyć żelu. Ten dodatkowo super pachnie :)




Raz na jakiś czas przeglądam moje zbiory kolorówkowe, wyciągam wtedy te produkty, których nie używam lub mi się nie sprawdzały. I tak właśnie na śmieci poszły: puder brązujący Bourjoius nr 51, kredka Avon z serii Color Trend oraz kredka do oczu fioletowa z brokatem od NYC Cosmetics.


Perfecta krem-booster Extra Oils - dostałam go w prezencie  urodzinowym, masełka lubię. To rewelacyjnie nawilżało i natłuszczało. Chętnie bym po niego sięgnęła, gdyby nie jedna rzecz - zapach, słodki, waniliowy i mdły. Zupełne przeciwieństwo tego co ja lubię... Mam mieszane uczucia.


Krem L'Oreal Skin Perfection - nie nawilżał specjalnie, śmierdział, zużyłam, by zużyć. Zamiast skin perfection otrzymałam skin imperfection. Nie polecam.


Balea peeling pod prysznic Pomarańcza i Mięta - kocham to połączenie zapachów, jednak jak dla mnie posiada zbyt małe drobinki złuszczające.


Mydło w płynie Carex Splash - piękny świeży cytrusowy zapach. Dodatkowo jest to mydło antybakteryjne, które świetni służy mi także do mycia pędzli :)


Antyperspirant Nivea Protect&Care -  podobno ma pielęgnacyjne właściwości kremu Nivea, tylko niby jaki ma krem Nivea? Zapychanie skóry parafiną i inną chemią? De facto antyperspirant pachniał kremem Nivea, nie przeszkadzało mi to. Spełniał też swoje działanie jako produkt antyperspirujący. Jednak wolę pozostać wierna już sprawdzonym wersjom antyperspirantów Nivea.


Krem żel do stóp Balea  Mięta i Czerwony Grejpfrut -  jak pewnie niektórzy wiedzą uwielbiam ten krem w wersji standardowej, krem żel różni się tylko konsystencją i słabszym nawilżeniem, jednak chłodzi zdecydowanie bardziej. Jako kremik na lato w sam raz, jednak nie daje wystarczającego nawilżenia, dlatego radziłabym stosować coś jeszcze poza nim.


Pomada do brwi Inglot nr 11 - kocham, używałam przez pół roku (codziennie!) aż ujrzałam puste pudełeczko. Kolor, konsystencja, to jak wygląda po nałożeniu, czyli mega naturalnie i jak się trzyma, no cudo. Polecam gorąco ten produkt. A jestem osobą, która prawie brwi nie ma :D Ale to już przeszłość!


Żel pod prysznic Dove z granatem -  wszyscy zachwycają się w blogosferze tymi żelami, musiałam to sprawdzić. Teraz już rozumiem wszystkie ohy i ahy. Z całą pewnością wrócę jeszcze do nich, ale najpierw zużyję moje zapasy :D


Woda toaletowa Avon Be Serene - delikatny, świeży zapach, czyli takie jakie lubię. Mała buteleczka umożliwia wsadzenie do każdej torebki. Jako codzienna perfumka to strzał w dziesiątkę.


FussWohl spray do butów - śmierdział niemiłosiernie, zużyłam tylko po to by zużyć. Nigdy więcej!


Żel antybakteryjny Clean Hands z aloesem - tutaj chyba niewiele muszę wspominać, zwłaszcza, że jego brat już był wspominany nieco wcześniej. Dla mnie must have.


Olejek Wellness&Beuaty sezam i wanilia - kupiłam, bo jeszcze niedawno goliłam się na olejkach, teraz w tej kategorii widzę tylko produkty, które są do tego przeznaczone, czyli żele i pianki. 


Żel do golenia Balea różowy grejpfrut - słyszałam o tych zelach wiele dobrego, przy okazji wycieczki do Czech wstąpiłam do DM i zakupiłam. Zakochałam się w zapachu, aplikacji i tym, że golenie wreszcie stało się przyjemnością, nie katorgą. Dzięki temu produktowi już nigdy nie wrócę do starych metod golenia (na pianie z peelingu, na olejkach i na odżywce lub zwykłym płynie do kąpieli).


Oliwka pielęgnacyjna Hipp - stosowałam ją jako bazowy olej do OCM, świetnie się sprawdził w tej roli, prosty i konkretny skład. Jednak zrezygnowałam z tej metody, gdyż każdego dnia kończyłam z tłustą grzywką i musiałam myć włosy. Taka ze mnie niezdara przy demakijażu :)


Mleczko do ciała Balea Brzoskwinia i Lilia Wodna - lekka konsystencja, szybko się wchłaniał, przepięknie pachniał. Nie nawilżał jakoś ekstra, ale na lato jest to całkiem niezła opcja.


Peeling do ciała Avon Citrus Zing - konkretny zdzierak o cytrusowym zapachu, wiadomo, że musieliśmy się polubić.

Zmywacz z Aldika - uwielbiam te zmywacze, mają pompkę, dużą pojemność, dobrze zmywają no i mają zapach, wersja grejpfrutowa jest super, bynajmniej nie czuć tak rozpuszczalników.


Krem do twarzy SunOzon SPF 30 - krem chronił, nieco bielił skórę, ale nie pozwolił się strzaskać mojej twarzy na heban. Osobiście wolałabym, aby miał mniejszą pojemność, a tak używałam go jeszcze na dekolt i ramiona.


Serum L'Oreal SkinPerfection - tutaj sytuację mamy dokładnie taką samą jak w przypadku kremu z tej serii. Jedyne co mogę powiedzieć dobrego o tym serum to fakt, że stanowił świetną bazę pod makijaż.


Krem do rąk Alterra z rumiankiem - wersję z granatem kocham, ta niestety jest o wiele gorsza. Krem śmierdzi, zostawia tępawą warstwę na skórze.  Był okropny.


Olejek do ciała Alterra Limonka i Oliwka - bardzo lubię te olejki, a ten zdecydowanie najbardziej przypadł mi do gustu. Używam go głównie do masażu, często też dodawałam go do mniej odżywczych balsamów dla ich wzbogacenia.


Krem żel do stóp Avon Foot Works Mohito - zapach to było to co tygryski lubią najbardziej, ochładzał cudownie stopy w upalne dni, niestety kremy żele nie nawilżają zbyt dobrze.


Peeling do twarzy Avon Planet Spa Oriental Radiance - maseczka jak i żel oczyszczający z tej serii to dla mnie totalne buble, jednak peeling skradł moje serce. Cudowna kremowa konsystencja z konkretnymi granulkami ściernymi, dodatkowo miał delikatny zapach białej herbaty. 


Żel do higieny intymnej Dr. Wolff - dostałam go od cioci z Niemiec, dobry produkt, gody polecenia.


Peeling Avon Planet Spa Herbal Steam Bath - o tym, że uwielbiam ten zapach już kiedyś wspominałam, cedr i eukaliptus stanowiły niesamowite połączenie zapachowe, peeling jest zdecydowanie delikatniejszy niż te, które lubię a mimo to przypadł mi do gustu.


Antyperspirant Dove z granatem - był okej, jednak zdecydowanie bardziej wolę wersję z trawą cytrynową.


Szampon do włosów Balea Trawa Cytrynowa i Mięta - zapach produktu przypadł mi do gustu. Niestety działanie było kiepskie. Włosy były tępe, suche i często sprawiały wrażenie niedomytych.


Żel po prysznic Avon Naturals sycylijska cytryna i różowa stokrotka - lubię połączenie zapachów cytrusowych i kwiatowych. Polubiłam się z tym żelem. 

Miałyście któryś z tych kosmetyków? Dajcie koniecznie znać jak u Was się sprawdziły :)
© Agata | WS.