niedziela, 19 kwietnia 2015

DENKO - marzec.

Hej,

dzisiaj przychodzę z marcowym denkiem. Dla niewtajemniczonych, chodzi o to, aby zużyć  kosmetyk lub kosmetyki zanim zakupi się kolejne z danej kategorii. Wiadomo jak to u dziewczyn jest, mamy kilka peelingów, balsamów, kremów i innych mazideł na zapas, celem projektu jest to, aby zanim kupimy coś nowego "zdenkować", czyli dobić do dna te produkty, które aktualnie mamy w swoich zbiorach. Przy każdym "zdenkowanym" produkcie określa się to czy kupimy go ponownie, zawieramy także krótki opis, zastosowanie czy plusy i minusy danego produktu.

Ja osobiście jestem osobą, która lubi korzystać z promocji, więc moje dołączenie do projektu denko może mi nie wychodzić tak jak powinno - ale będę się starać okiełznać mój zapał do zakupów :) Oczywiście, jeśli chodzi o lakiery do paznokci takiego bana na siebie nie nałożę, kocham lakiery, a już niedługo -49% w Rossmannie właśnie na nie, więc musicie wiedzieć, że sobie pofolguję :D Dodam, że mam cały karton po butach z kosmetykami na zapas, także dołączenie się do projektu dobrze mi zrobi - zaoszczędzę więcej pieniędzy a przy tym także wolnego miejsca w biurku. Wracając jednak do projektu, niektóre z moich "zdenkowanych" produktów będą miały dodatkową etykietę, poza standardowymi:
  • kupię - dla produktów, które spełniły swoje zadanie oraz sprostały moim wymaganiom
  • być może kupię - dla produktów, które szału nie zrobiły, ale jednak miały swoje plusy
  • nie kupię - dla produktów, które w ogóle się nie sprawdziły i musiałam używać ich do zupełnie innych rzeczy niż przewiduje producent
  • nie kupię, bo już mam w zapasie - to oznaczenie będzie pojawiało się w pierwszych miesiącach denka,  kiedy to mam już w zapasie kolejne opakowanie danego produktu, a to z racji, że kupiłam lub zamówiłam od razu ilość hurtową (promocja czy cięcie kosztów przesyłki)
Postanowiłam dodać taką etykietę z racji mojego zbieractwa, tłumaczonego następująco - bo to na czarną godzinę, jak mi się skończy, ten którego teraz używam... Mam nadzieję, że z czasem ta etykieta coraz rzadziej będzie się pojawiać, a wtedy moje denko będzie takie jak zakłada pierwotny zamysł :)

Z projektem będę powracać do Was każdego miesiąca, w którym coś zużyję. Myślę, że będzie się to zdarzać raz na dwa miesiące - ale jak będzie w rzeczywistości  to zobaczymy :) Póki co wiem, że pojawi się kwietniowe denko - już "zdenkowałam" trzy kolejne produkty.

No to lecimy!


W marcu zużyłam 5 produktów.


1. Peeling cukrowy do ciała BIELENDA - produkt ma cudowny słodki, arbuzowy zapach, peeling ten należy do takich jakie lubię - ostrych zdzieraków, dzięki, którym czuję, że produkt działa. Jednak produkt nie należy do peelingów myjących, pozostawiał na skórze film jak po zwykłym mydle, czego ja osobiście nienawidzę. Stosowanie go podczas kąpieli sprawiało, że drobinki szybko się rozpuszczały, zaś mycie wanny po kąpieli to był istny koszmar. Resztki peelingu osadzały się na ściankach wanny... Przez prawie całe opakowanie peelingu byłam nim zawiedziona, przez fakty, o których wspomniałam. Pod koniec opakowania zaczęłam go stosować do dłoni i skórek, które z czasem zaczynały wkurzać, w tej roli peeling spisał się bardzo dobrze, pozostawiał dłonie gładkie i przyjemne w dotyku. Stosowanie go także w przypadku wysypu suchych skórek na skórze twarzy dało równie dobre efekty jak w przypadku dłoni. W zapasie mam peeling z tej samej serii, ale o zapachu papai. Zobaczymy jak ten się spiszę :)


 2. Olej kokosowy nierafinowany - wiele nie będę się rozpisywać, po prostu odeślę Was do mojego posta odnośnie tego produktu - klik.


3. Masło do ciała JARDINS DE PROVENCE kupione w biedronce -  był to produkt o kremowej konsystencji, zapach powalał na kolana - typowo jesienno-zimowe połączenie jabłek i cynamonu. Kupiłam to masło właśnie z racji zapachu, sądząc, że miło będzie otulać ciało w zimowe dni. I tak też było. Stosowanie masła było czystą przyjemnością, cudownie nawilżało, całkiem dobrze i szybko się wchłaniało. Sam zapach pozostawał na ciele stosunkowo krótko, bo do godziny. Są jednak dwie kwestie przez które nie wiem czy kupię go ponownie - była to oferta limitowana,  a przy długim mazaniu się masłem zapach dla niektórych w domu robił się duszący i nieznośny, do takiego stopnia, że siostra otwierała mi okno w pokoju. Do tego produktu powrócę jeszcze pisząc osobny post - żegnaj zimo, witaj wiosno II!


4. Krem do twarzy AVON z serii SOLUTION - WINTER DAY -  też nie będę się rozpisywać, po prostu odeślę Was do recenzji kremu - klik.


5. Maska do włosów AVON z serii NATURALS malina i jogurt - produkt ten pachniał nieziemsko, jednak moje włosy nie polubiły się z tą maseczką, pozostawiała je przesuszone, w żaden sposób nie były odżywione. De facto łatwiej było je rozczesać, ale maska nie zminimalizowała puszenia się moich włosów. Maseczka miała konsystencję rozwodnionego jogurtu, przez co trzeba było dać jej całkiem sporo, przez co wydajność była dość kiepska, a działanie prawie zerowe. Kiedy poznałam jagodowego litrowego Kallosa maska ta odeszła w zapomnienie. "Zdenkowałam" ją niezgodnie z przeznaczeniem - czyściłam nią pędzle, dzięki czemu cudownie pachniały przez kilka dni :)

A Wy co zużyłyście w marcu? :>

10 komentarzy:

  1. Avon lubię i często zamawiam kosmetyki :)
    Pozdrawiam
    http://kosmetyczny-kuferek.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też, chociaż coraz częściej trafiają mi się buble, więc rzadko sięgam po nowości...

      Usuń
  2. Skusiłabym się na peeling arbuzowy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapach na tak, reszta niekoniecznie mnie urzekła ;p

      Usuń
  3. Ja miałam tylko ten peeling Bielendy, z racji tego, że były kiedyś na wyprz w biedronce;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też go wtedy kupiłam i nie była to jakaś specjalnie udana promocja...

      Usuń
  4. Ja też miałam ten peeling z Bielendy, razem z masełkiem do ciała, tylko że o zapachu papai. Generalnie to byłam zadowolona, ale wolę peelingi w oliwce. A arbuzowy zestaw kupiłam siostrze. ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jak, Klaudia była zadowolona ze swojego zestawu? W oliwce? Pierwsze słyszę, dla mnie ma być mocny zdzierak i jestem zadowolona :)

      Usuń
    2. Nie wiem czy jest zadowolona, ale peelingu używa i nie słyszałam żeby narzekała. :D A co do peelingów w oliwce to miałam na myśli te rossmannowskie z serii Wellness&Beauty, te w tych fajnych słoiczkach, na pewno kojarzysz które. :) One są bardzo mocne no i skóra jest po nich jak posmarowana oliwką. Jak dla mnie super. :)

      Usuń
    3. Nie narzeka, bo to prezent :) Nie no, może de facto się u niej spisuje :) Aaaa, te, pewnie, że kojarzę, ale póki co mam chyba z 7 peelingów w zapasie i póki co mówię STOP! ;p

      Usuń

© Agata | WS.