wtorek, 17 listopada 2015

Łowy z Rossmanowskiej wyprzedaży!

Hej!

Wiecie jak to jest z tymi promocjami, wielki szał, bo wreszcie można kupić w przystępnych cenach produkty, po które normalnie nie sięgnęłybyśmy. Dlatego teraz postanowiłam kupić właśnie tego typu produkty oraz nowości i produkty, które chciałam już dawno przetestować.

I nie uciekajcie po obejrzeniu zdjęć, bo na końcu postu dorzucę bonus, czyli moje trzy grosze na temat tej promocji - od strony pracownika drogerii.

Jak wyglądały moje plany zakupowe a jak ostatecznie wyszło? Przekonajmy się...

2.11 - 6.11.2015 USTA I PAZNOKCIE 

 Co zamierzałam kupić?
  • pomadka L'Oreal Color Riche matowa nr 640
Co kupiłam?

Kupiłam także 3 lakiery WIBO z cienkim pędzelkiem do zdobień oraz matową pomadkę WIBO nr 4.

7.11 - 13.11.2015  OCZY

Co chciałam kupić?

  • tusz L'Oreal Volume Million Lashes Felline
  • sztuczne rzęsy WIBO
 Co kupiłam?
Trafił do mnie także najnowszy tusz ASTOR z wielką silikonową szczotką, żel do brwi od LOVELY
w najjaśniejszym kolorze oraz tusz ASTOR, który był w cenie na do widzenia, a koniec końców zapłaciłam za niego niecałe 5 zł. Rzęs nie kupiłam, bo nie było już ich.
14.11 - 20.11.2015 TWARZ
Co planowałam kupić?

  • rozświetlacz Bell HYPOALLEGRIC prasowany
  • brozner BOURJOIS nr 51/ bronzer DR IRENA ERIS nr 41
  • korektor L'Oreal Perfect Match nr 1 lub 2
 Co kupiłam?
 
 Zamiast rozświetlacza z Bell'a przygarnęłam ten z DR IRENY ERIS, był w cenie na do widzenia 34,99 zł, a do tego nabił się na niego rabat, tak więc za produkt warty 70 zł zapłaciłam około 18 zł, taki deal! W moje łapki trafiła także paleta do konturowania WIBO. Aż trochę mi żal wszystkich osób, które nie mogą dorwać tej palety, bo produkt jest genialny, ale stop spoilerom! :D

BONUS! 

Część czytających mnie od początku bloga wie, że sama pracuję w ów drogerii. Na dodatek moją działką jest kolorówka i perfumeria. Także znam tę promocję od drugiej strony i chciałabym Wam nieco o tym opowiedzieć.

Wierzcie lub nie - informacje o promocji częściej wypływają na blogach niż ja dowiaduję się o niej w pracy. Nie mam pojęcia od czego to zależy, nie mniej jednak wolałabym by sytuacja ta wyglądała odwrotnie. Chyba blogerki mają świetne źródła informacji :)

Gdy już wiem, że zbliża się promocja to zaczyna się gorączkowe przygotowywanie szaf do tego co ma się za niedługo wydarzyć. I tak w kilka dostaw z idealnie poukładanych w szufladach produktów robi się totalny bałagan (niejedna klientka prosząc o towar z szuflady pewnie widziała ten rozgardiasz). Towaru przychodzi tyle, że ledwo się mieści w szufladach i tak  produkty z nad stanu trafiają na magazyn, chociaż miejscem do tego przeznaczonym są szuflady! Samo uzupełnianie szaf jest dość przyjemną czynnością - bynajmniej dla mnie. Jednak z drugiej strony wydaje mi się być bezsensowne, a czemu? Odpowiedź znajdziecie nieco dalej.

Kilka dni przed samą promocją na kolorówce pojawia się bardzo mało klientek, a jak już są to zazwyczaj po to, aby rozejrzeć się i ewentualnie dobrać jakiś produkt pod swoje potrzeby. Wtedy zawsze służę pomocą, a klientki wracają na interesującą ich promocję i korzystają z bonifikaty na produkty. Dzięki czemu one dostają kosmetyk przeznaczony i dopasowany do ich wymogów i warunków (rodzaj, odcień cery itd.) oszczędzając przy tym pieniądze. Cieszy mnie to, gdy klientki wracają i chwalą moje doradztwo oraz polecone produkty. Ale czy w trakcie promocji nadal jest tak kolorowo? NIE!

Pod sklepem od rana czekają tłumy klientów, którzy zaraz po otwarciu drzwi pędzą do szaf niczym klienci Lidla w poniedziałek rano do koszy. Zaczyna się... Po kilka osób przy jednej szafie. Często nie ma jak dotrzeć do szuflad, by dołożyć brakujący towar. Człowiek jest zabiegany i musi mieć oczy dookoła głowy. Na nic nie ma czasu a jednocześnie czas płynie niesamowicie szybko. Kolejki na kasie kolorówkowej to rzadkość, a teraz stają się normą. Klienci, którzy oczekują doradztwa otrzymują je, jednak większość szuka po omacku. Kończy się to milionem otwartych tuszy, paluchów odbitych w wielu prasowanych produktach. A tutaj coś spadnie, ukruszy się, albo znajdzie się rozpaćkaną pomadkę w wieczku... Bardzo nie lubię tej promocji właśnie z tego względu. Ja również jestem klientką sklepu, w którym pracuję, bo po co mam chodzić po innych Rossmannach jak mam mój pod nosem? Jako klientka idąc do drogerii chcę wydać moje zarobione pieniądze na pełnowartościowy produkt, w stanie jaki zapewnia producent od nowości. Niestety jak się okazuje trafienie na taki właśnie produkt podczas tej promocji graniczy z cudem. Jeśli klientka prosi o produkt z szuflady - to nie robi mi to problemu, by taki produkt znaleźć i sprzedać klientce, bo chodzi tutaj o szacunek do konsumenta, ale również do jego ciężko zarobionych pieniędzy. Niestety podczas tej promocji wielu klientów nie ma świadomości, że to co robią teraz może kiedyś odbić się na nich rykoszetem. Potem wszelkie reklamacje są dla mnie bezsensowne. Kliencie jeśli oczekujesz nowego produktu - to nie otwieraj ich, to takie proste. Żyjemy w XXI wieku, gdzie większość ma dostęp do internetu i jest w stanie sprawdzić swatche czy zdjęcia szczoteczki w danych tuszu, więc nie ma potrzeby otwierania wszystkich tuszy, by wybrać ten najlepszy. Wierzcie, że dziewczyny na kolorówce w większości przypadków znają się na towarze jaki mają na sklepie i służą wiedzą z zakresu konsystencji produktu, jego przeznaczenia czy to jak wygląda szczoteczką w tuszu marki A, B czy C. Kolejną kwestią, która mnie denerwuje to chroniczne unikanie testerów - lepiej przecież otworzyć produkt pełnowartościowy mimo, że tester stoi obok i bije od niego wielki napis TESTER... "No bo nie zauważyłam" tja, bo uwierzę... Inną sprawą związaną z testerami jest zbieranie ochrzanu za to, że testeru nie ma. No jak kliencki kradną no to testerów nie ma. I tak ponownie kłania się szacunek klientów do innych klientów. Jeśli chodzi o moją postawę to nie pozwalam otwierać, ani miziać się produktami pełnowartościowymi, a jeśli już takie sytuację widzę to od razu reaguję. Tak być nie może, nie na mojej zmianie, nie na mojej kolorówce, szanujmy się ludzie!

Po promocji szuflady jak i szafy świecą pustkami ale także niesamowitym chaosem. Wymieszane kredki, pomadki, lakiery. A ty pracowniku bądź potem mądry i poukładaj wszystko od nowa według numerów i kolorów, bo przecież klientowi tak ciężko jest odłożyć produkt na miejsce! Tak, wiem, że za to też mi płacą, co nie oznacza, że klienci mogą wykazywać się takim brakiem szacunku do mojej pracy, która nie jest łatwa, wbrew wszelkim pozorom. Jestem świadoma, że niektóre wkładki na produkty chodzą dość często i klient nieświadomy mechanizmu nie potrafi odłożyć produkty na miejsce. Wtedy są dwa wyjścia, pierwsze - odłożenie produkty byle jak (co jest gorsze) oraz drugie - czyli oderwanie mnie od obecnych zajęć i poproszenie o prawidłowe odłożenie produktu. Mimo, że wybija mnie to z rytmu to wolę właśnie drugą opcję. Porządkowanie szaf po promocji to coś paskudnego. Tak jak lubię towar wykładać na szafy, tak porządkowanie szaf z wykładaniem produktów z szuflad na szafę jest już totalnie wkurzające. Nigdy nie wiesz czy nie znajdziesz kredki do brwi w asyście linerów do oczu czy konturówek. Kolejnymi niespodziankami są po prostu zniszczone produkty pełnowartościowe, które nagle stają się bezwartościowe i idą na likwidację... Dobrze o tyle, że po promocji klientów jest bardzo mało i porządkowanie szaf jest możliwe. 

Uff, spokój na pół roku!

Podsumowując:
Promocja w Rossmannie nie jest taka piękna jakby się wydawało, wiadomo, że zaoszczędzenie 49% pierwotnej ceny dla klientów jest bardzo kuszące. Dla mnie wiąże się to także z innymi czynnościami, które należy wykonywać w czasie, przed i po promocją. Skupienie musi osiągać 200% jak nie więcej, co jest dość męczące.

Jeśli jesteś klientką, która miała sposobność robić zakupy na promocji i widziałaś dziwne sytuacje opisz mi je w komentarzu, chętnie podejmę dyskusję na dany temat.

A dla wszystkich, którzy będą oczekiwać na wiosenną promocję -49% uprzejmie przypominam o kilku podstawowych zachowaniach:
  • nie otwieraj produktów pełnowartościowych
  • nie maluj się produktami pełnowartościowymi
  • odkładaj produkty i testery na swoje miejsce - jeśli nie potrafisz poproś o to sprzedawcę
  • używaj testerów
  • pytaj o testery jeśli nie widzisz ich w pobliżu produktu pełnowartościowego
  • nie obwiniaj sprzedawczyni za brak testerów na sali sprzedaży
  • pytaj o produkty, których brakuje w szafie, nóż widelec będzie on w szufladzie, kasjerki nie gryzą i jeśli mają podobne podejście do mojego w tej kwestii, to chętnie i bez problemu dadzą ci produkt z szuflady, a ty będziesz cieszyć się nowiutkim i niemacanym produktem za połowę ceny!
  • płać za produkty z kolorówki oraz perfumerii na kasie kolorówkowej (zawsze, bez względu czy aktualnie jest promocja czy kupujesz produkty w regularnej cenie)

Pamiętajcie, że powyższe zachowania świadczą o Was samych. 

I najważniejszy jest SZACUNEK do drugiego klienta.

A czy Ty zgadzasz się ze mną? :)
 

10 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy post! Ja się dziwiłam, że będąc o 10.00 rano w Rossmannie w pierwszym dniu promocji na produkty do twarzy zastałam takie pustki. W sensie, że mało ludzi było, a tu się okazuje, że wtedy było po wszystkim. :) A propos odkładania produktów na miejsce - ja to zawsze robię, a w Twoim Rossmannie to szczególnie, bo od razu sobie myślę, że przecież Karola będzie musiała po mnie poprawiać. :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz jaka z Ciebie grzeczna dziewczynka, Roksanko? :D

      Usuń
    2. Ja Ci tu tak ładnie napisałam, postarałam się, a Ty sobie ze mnie jeszcze kpisz? Nieładnie! ;D Mam jeszcze pytanie na temat, czy Wy w Rossmannie nie zawyżacie sobie cen produktów podczas wyprzedaży? Będąc w Rossie podczas promocji na produkty do oczu oglądałam tusz, który kosztował wtedy 33,99, a jak była przecena na kosmetyki do twarzy to już 26 czy 28 zł bez grosza (oczywiście w regularnej cenie, bez żadnej promocji). Pytam, bo tak się zastanawiałam, czy ja miałam jakieś zwidy, czy to jednak prawda. :)

      Usuń
    3. już Ci odpowiadam - są sklepy, w których ceny produktów różnią się - zwłaszcza tych na kolorówce (mowa o cenach regularnych), zazwyczaj drożej jest w sklepach znajdujących się w centrach handlowych. Co do zawyżania czy zaniżania cen przed promocją. Tutaj sprawa ma się inaczej, prawie każdego dnia otrzymuje się nowe ceny regularne dla produktów z jednego działu, np podpaski firmy A rodzaju A kosztowały 3,99 a teraz kosztują 4,39 zaś inne podpaski tej samej marki kosztowały 4,59 a teraz kosztują 3,79. Więc nie jest to wymysł pracowników, tylko centrali, która ustala zmiany cen, badając oczywiście potrzeby rynku a także zmianę kosztów produkcji i dystrybucji od producenta. Ja raz zauważyłam zjawisko o którym wspominasz i chyba mówimy o tym samym produkcie. Max Factor 2000 kalorii przed wiosenną promocją 34 zł a potem po niej cena spadła do 28 zł. Fakt, wygląda to podejrzanie, z tym, że na cenówkach są daty wydruku i łatwo zauważyć można czy zmiana ceny nastąpiła specjalnie przed promocją czy też na długo przed nią :) mam nadzieję, że rozwiałam Twoje wątpliwości ;p

      Usuń
  2. Współczuję Ci, bo praca w Rossie w okresie promocji na pewno jest bardzo stresująca. Mnie to aż przeraża jak widzę takie tłumy rozpychajacych się kobiet ze mam ochotę zwiac i nie lubię w ten sposób robić zakupów. Starałam się kupić konkretny produkt aby zakupy przeszły szybko i bez problemu. Mnie też wkurzają wypackane i pomieszanie kosmetyki aż się odechciewa je kupować bo można trafić na już otwarty produkt. W ostanim tygodniu promocji zamówiłam sobie podkład, róż i kamuflaż przez neta i na spokojnie je odebrałam. Chociaż wiedziałam że nie były przez nikogo macane :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli o zamówienia internetowe chodzi to też nie jest tak różowo - jeśli odbierasz w sklepie zamówione produkty to pochodzą one z tych samych szaf, do których dostęp ma "realny" klient. Także nie jest powiedziane, że Twój produkt był nieruszany. No chyba, że była oryginalna banderola na nim - wtedy to co innego. Lecz trzeba pamiętać, że większość produktów ich nie ma, także ciężko stwierdzić jak jest w rzeczywistości.

      Usuń
  3. Miałam kupić 1-2 rzeczy, a kupiłam chyba 15:P no nic;) oj musisz mieć naprawdę dużo roboty po tej promocji! Sama widziałam tą pomianę w Rossmannach;) ech;) Ale tak czy siak lubię tą promocję i sieć :) No i fajna jest teraz opcja z zamówieniem przez internet, szkoda tylko, ze nie ma tam Provoke. Trio kupiłam, ale kolory dla mnie za blade więc muszę z nim uważać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz - moje plany były inne a i tak kupiłam nieco więcej, bo cholerne nowości tak kusiły i te ceny na do widzenia też... Właśnie wielka szkoda, że nie ma Irenki w sklepie internetowym... Blade? :D jak dla mnie to tylko róż ma za słabą pigmentację :)

      Usuń
  4. tak to juz jest, promocja 2 razy w roku a ludzie szaleją;)Mi tez udało się pare skarbów złapac;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale można też szaleć z kulturą i szacunkiem :)

      Usuń

© Agata | WS.