czwartek, 28 stycznia 2016

Moc nasion chia, czyli rozświetlający krem do twarzy AVON NutraEffects.

Hej!

Kontynuując  'kremowe' posty, dzisiaj zapoznam Was z kremem rozświetlającym z Avonu. Jak pewnie zauważyłyście ostatnie miesiące to wielkie BOOM na naturalne kosmetyki, zdrowy tryb życia a także zdrowe jedzenie (chociaż te dwie ostatnie kwestie raczej mnie nie interesują). W tym ostatnim temacie przez ostatnie miesiące prym wiodą nasiona chia, która mają rzekomo niesamowitą moc.

Nasiona chia pozyskuje się z rośliny pochodzącej z Meksyku i Gwatemali - szałwii hiszpańskiej. Stały się sławne za sprawą swoich właściwości:
  • zawierają kwasy Omega 3 i 6 w optymalnych dla nas ilościach
  • są źródłem witamin, minerałów oraz antyoksydantów
  • zawierają duże ilości przyswajalnego białka oraz błonnika, co przekłada się korzystnie na procesy trawienne
  • między innymi dzięki tym właściwościom tak dobrze wpływają pozytywnie na nasz organizm 
Jednak co takiego mają nasiona chia, że zaczęto wykorzystywać je w kosmetykach?

Mają one właściwości hydrofilowe, to znaczy, że są w stanie zaabsorbować wodę, i to w niesamowitej proporcji, bo aż 12:1. Dzięki temu w naszym organizmie pozostaje więcej wody, co przekłada się na utrzymanie odpowiedniego stopnia nawodnienia komórek, a jednocześnie na ich stan. W przypadku komórek skóry poza zapewnieniem odpowiedniego nawodnienia zostaje także poprawione krążenie orz turgor, czyli po prostu napięcie skóry.

Dość już teorii, bo najważniejsze jest to, czy działa ona w praktyce. Przekonajmy się na podstawie kremu rozświetlającego Avon z serii NutraEffects.


Krem ten możecie zamówić u każdej konsultantki Avon, a także w punktach stacjonarnych. Kosztuje około 15 zł. Możliwe jest także zamówienie online :)


Krem znajduje się w słoiczku o prostym i przejrzystym designie. Słoiczek zawiera standardową ilość kremu, czyli 50 ml. Jak to kremy z Avonu pod zakrętką mamy przezroczystą zatyczkę, nie przeszkadza mi to zupełnie, bo krem przychodzi w zafoliowanym kartoniku.


Ja wybrałam wersję na dzień, na jego korzyść wpływa dość wysokie SPF 20, które jest rzadko spotykane. Produkt jest biały, pachnie delikatnie kwiatowo. Jeśli chodzi o konsystencję, to jest ona taka jak lubię - niezbyt gęsta, ale też nie wodnista. Przekłada się to na szybką wchłanialność. Krem nie pozostawia tłustej warstwy. Ogółem jego użytkowanie to całkiem przyjemny rytuał, chociaż nie pogniewałabym się, jeśli krem umieszczony byłby w tubce z miękkiego plastiku (uroki długich pazurów i grzebania w słoju... chyba każda dziewczyna to zrozumie :) ).


Producent zapewnia rozświetlenie oraz wspomina, że produkt jest hipoalergiczny, i to byłoby na tyle. Jeśli o efekt rozświetlający chodzi to muszę się zgodzić, jest ono znaczne. Miałam także wrażenie, że w cięższe dni, szara cera zamieniła się w pobudzoną i zdrową skórę, po prostu wyglądała promiennie. Krem nie podrażnił mojej skóry w żaden sposób, tak więc obietnice producent pokrywają się z rzeczywistym działaniem, ale czy to byłoby na tyle?

Oczywiście, że nie! Krem genialnie nawilżał, pierwszy raz spotkałam się z tak lekkim produktem, który zapewniałby tak genialne nawilżenie. Muszę przyznać, że coś w tym kremie zadziałało. I tym czymś musiały być nasiona chia!

Swoim działaniem przypomina mi krem z Nivei z koenzymem Q10 w wersji energetyzującej, jednak za mniejsze pieniądze.

Ale żeby nie było tak pięknie, to spójrzcie na skład...


Dość długi, chemiczny, ekstraktów sporo, bo aż 5, ale w małych ilościach. Życie jednak nie jest takie piękne :D

Mimo to, jeśli szukasz kremu, który poradzi sobie z cerą zombiaka to ten produkt będzie strzałem w dziesiątkę.

Dodatkowo zachęcam do wzięcia udziału w rozdaniu na blogu kosmetyczna24:

KLIK.

2 komentarze:

  1. Mam dwa kremy z tej serii,ale do cery mieszanej.Narazie czekają w kolejce do zużycia.Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja aktualnie używam wersji zielonej matująco-nawilżającej i też dobrze się spisuje, więc myślę, że te do cery mieszanej też będą dawały radę :D

      Usuń

© Agata | WS.